Archive for February, 2012

19.02.2012

Monday, February 20th, 2012

Pierwszy raz kupiłam numer przez Internet, w wersji cyfrowej. A o dlatego, że Daniel ma taki fajny program w telefonie, który rozpoznaje numery. A ten* numer bardzo poprawia mi humor.

*Tricky Meets South Rakkas Crew – Slow

16.02.2012

Thursday, February 16th, 2012

Dziś dzień pączków. Wyczekany od ho ho. Wymarzone pączki ze Stolarskiej miały być i nie były, bo cukiernia na Stolarskiej zamknięta…

Postanowiliśmy sprawdzić inne cukiernie.  Kupiliśmy po dwa pączki u Pawlaka (1.40 szt) i  u Michalskich (1.70 szt) i cztery u Bliklego (2.90 szt).  Te od Pawlaka najbardziej gumowate. Od Michalskich dobre, choć dla mnie nadzienie za słodkie. Blikle, mimo najwyższej ceny i najmniejszych pączków, wygrał jak dla mnie z konkurencją.

Niestety to nie małe pączusie na wagę ze Stolarskiej, ani też wypieczone soczyste kreple z Katowic.

Poza pączkami dziś kawa w Pauzie, a tam suszenie butów i skarpet przy kominku, przegląd prasy i oczywiście kawa.

Street Fighters round 11 – 15.02.2011

Thursday, February 16th, 2012

14sty dzień lutego

Tuesday, February 14th, 2012

Dla mnie szczególny nie ze względu na Walentynki, tylko ze względu na powrót Daniela zza oceanu. yo!

Wien

Monday, February 13th, 2012

Spacer

Monday, February 13th, 2012

 

To była zła noc

Sunday, February 12th, 2012

Informacja o śmierci Anny Marii i Whitney… Kilkanaście złych snów. Potworny ból głowy.

Simply the best

Saturday, February 11th, 2012

Czyli organizm domaga się normalnego posiłku. Serwuję sobie wątróbkę z karemlizowaną cebulą, podaną na mieszance sałat z sosem na bazie octu balsamicznego . I wino. Trzyletnie. Dwa stało w szafce. ;o)

Na deser ananas.

Wien

Saturday, February 11th, 2012

Śniadanie w Szarej

Saturday, February 11th, 2012

Jestem ostatnio orłem – nielotem. Moi bliscy mają ze mną ciężko. Dziś na przykład Sabinka musiała na mnie czekać, bo najpierw mi się zapomniało, że idziemy na śniadanie, a potem byłam pewna, że umówiłyśmy się na 9:30, a nie na 9:15. Biedaczka starala się do mnie dodzwonić. Na próżno… Bo kto by pamiętał, że rano trzeba włączyć profil ogólny na telefonie. No na pewno nie ja.

Wpadłam o 9:30 do Szarej, gdzie zaniepokojona Sabina, siedziała nad herbatą.  Dowiedziałam się, że miałam być 15 minut wcześniej, co potwierdzał sms w moim telefonie. Na szczęście zostało mi wybaczone i nawet dostałam pyszne śniadanie, które składało się  z dwóch jajek sadzonych, bekonu, żóltego sera, marmolady, smażonego pomidora i trzech tostów. Kawa była dobra, herbata też. Obsługa miła. Ceny jak na Szarą (kawiarnię) i Rynek całkiem dobre.

I cóż ja mogę powiedzieć. Po takich porankach łatwiej się człowiek ślizga do pracy i znosi wodę w butach.