Archive for July, 2009

Słomiana wątróbka

Friday, July 3rd, 2009

Nie jest żadną tajemnicą, że kiedy Daniel wyjeżdża i zostaję sama w domu, to na kolację, zwłaszcza pierwszego wieczoru, na stole króluje wątróbka. Zdaję sobie sprawę jak wielu z Was się wykrzywia teraz twarz jak ja na zapach śledzia, więc jak ktoś ma awersję to proponuję dalej nie czytać.

Wątróbkę jadam tylko drobiową. Zawsze kupuję 30 deko, bo wykrawam z niej prawie połowę. Wszystkie żyłki, paprochy, tłuszczyk wędrują do kosza.  Do wątróbki oczywiście musi być czerwone wino i średniej wielkości cebula. Wino preferuję wytrawne,  a cebulę białą (czosnkową). Przepis prosty jak jajecznica. Na masło wrzucam okrojoną wątróbkę, podlewam czerwonym winem. Jak wino odparuje to dorzucam na patelnię poszatkowaną w piórka cebulę. Solę, doprawiam świeżo zmielonym pieprzem i czekam aż się porządnie zarumieni. Nie lubię ani krwistych befsztyków ani wątróbki. Potem już tylko przesiadka z patelni na talerz, wino do kieliszka i łzawy w film w telewizji. Jako dodatek świeża bułeczka lub ogórek kiszony. Jak dla mnie pycha.

watrobka

Poranki

Wednesday, July 1st, 2009

Ostatnio większość moich poranków wygląda podobnie. Wstaję pomiędzy 7:40 a 8:00. Odwiedzam łazienkę, jem filiżankę płatków z mlekiem, przygotowując sobie w między czasie przekąski do pracy. Pierwsza to jogurt naturalny z wapniem i probiotykiem. Druga- gotowane warzywa. Te najlepsze to fasolka szparagowa, kalafior i brokuł.

Czasem też zdarza mi się iść na pocztę, wysłać kilka niepotrzebnych mi już rzeczy do ludzi, którzy chyba ich potrzebują. Po drodze wyrzucam śmieci, ponieważ ostatnio udaje nam się je selekcjonować. Potem wpadam na chwilę do Stokrotki, po świeże bułki, mleko i takie tam.

Kolejny etap to wycieczka tramwajem do pracy. 20 minut.  Wysiadam na Dietla i idę spacerem przez Wielopole, gdzie mijam Carycę i sklepy z tania odzieżą i klika drogerii. Nie pomyślałabym, że 4 cz5 sklepów, mieszczących się obok siebie i sprzedających praktycznie te same kosmetyki może się tak długo utrzymać.

Ale idźmy dalej. Pod Pocztą Główną czeka mnie zawsze slalom pomiędzy ulotkarzami, którym odmawiam zbiórki makulatury. Potem już Mały Rynek, albo Krzyża i Mikołajska. Na Placu Mariackim obowiązkowo rano stoi cała kolumna małych, elektrycznych samochodzików, tzw. melex mafia. A od nich to już tylko trzy kroki i jestem w pracy.

Lubię Kraków o poranku.