Ostatnio większość moich poranków wygląda podobnie. Wstaję pomiędzy 7:40 a 8:00. Odwiedzam łazienkę, jem filiżankę płatków z mlekiem, przygotowując sobie w między czasie przekąski do pracy. Pierwsza to jogurt naturalny z wapniem i probiotykiem. Druga- gotowane warzywa. Te najlepsze to fasolka szparagowa, kalafior i brokuł. Czasem też zdarza mi się iść na pocztę, wysłać kilka niepotrzebnych mi już rzeczy do ludzi, którzy chyba ich potrzebują. Po drodze wyrzucam śmieci, ponieważ ostatnio udaje nam się je selekcjonować. Potem wpadam na chwilę do Stokrotki, po świeże bułki, mleko i takie tam. Kolejny etap to wycieczka tramwajem do pracy. 20 minut. Wysiadam na Dietla i idę spacerem przez Wielopole, gdzie mijam Carycę i sklepy z tania odzieżą i klika drogerii. Nie pomyślałabym, że 4 cz5 sklepów, mieszczących się obok siebie i sprzedających praktycznie te same kosmetyki może się tak długo utrzymać. Ale idźmy dalej. Pod Pocztą Główną czeka mnie zawsze slalom pomiędzy ulotkarzami, którym odmawiam zbiórki makulatury. Potem już Mały Rynek, albo Krzyża i Mikołajska. Na Placu Mariackim obowiązkowo rano stoi cała kolumna małych, elektrycznych samochodzików, tzw. melex mafia. A od nich to już tylko trzy kroki i jestem w pracy. Lubię Kraków o poranku. |