Wiedeń – dla niektórych synonim miasta ą ę, czyli czysto i porządnie i do tego cesarsko. Mnie ta sfera nie przeszkadza. Poza tym nie trzeba się naszukać, żeby zobaczyć trochę inną twarz tego miasta. Całkiem przypadkiem zarezerwowałam sobie nocleg w okolicach Neubaugasse, a tam już czekały na mnie różne atrakcje. Galerie, sklepy – szeroko pojęta sztuka. ROA BAZUCO x KNARF i urocze hasioki knarf Edelbitter
Szablony: i kafelki 24/01/2012
Podobno w Wiedniu wieje. Podobno bardzo. Przynajmniej tak napisane jest w przewodnikach. Na szczęście mnie wiatr dopadał tylko przy wychodzeniu z metra, ale podobnie było w Pradze i Barcelonie. Wręcz brak wiatru i ludzi na ulicach, pozostawił we mnie odczucie, że to ciche miasto. Jedynym dowodem na to, że autorzy przewodników mają rację, może być dla mnie krzywe drzewko, znalezione w okolicy Stephen Platz. 22/01/2012
Jeśli jeszcze kiedyś będę jeść śniadanie w Wiedniu, to na pewno w Orlando di Castello. Trafiłam tam ze przewodnikiem, bo po 4 godzinach włóczenia się o poranku po pustych ulicach, byłam zmarznięta i głodna, i było to jedyne miejsce, gdzie miałam pewność, że będzie otwarte. Tam też miałam okazję sprawdzić po ośmiu latach mój niemiecki – na szczęście pozostał komunikatywny.
Śniadanie jak z obrazka, chrupiąca fasolka z winegretem z pistacjami podbiła moje kubki smakowe.
Pomysł z wyjazdem na Świąteczny Targ do Wiednia zakiełkował we mnie dawno temu. Tak dawno, że trudno mi określić kiedy. Natomiast jak dziś pamiętam pierwsze spotkanie z Wiedniem zimą. Miałam 9 albo 10 lat. U nas w sklepach nic nie było, a tam wszystko pachniało, błyszczało się dźwięczało. Było pięknie. W Swarovskim na malutkich, szklanych tacach, obracały się skrzące jeżyki. I ten obraz wracał przy okazji każdych Świąt Bożego Narodzenia. W tym roku, tak się złożyło, że którejś nocy nie mogłam spać. Wstałam. Była trzecia. Pomyślałam – Wiedeń. Otwarłam komputer, sprawdziłam połączenia, ceny, noclegi… Długo nie musiałam się namawiać. Jakieś trzy tygodnie później siedziałam w polskim busie, z małym plecakiem i pytaniem, co ja będę robić w Wiedniu o 4:30 rano. Odpowiedź znalazła się sama dość szybko po przyjeździe. Jak już weszłam do metra, to tylko raz spróbowałam je opuścić. Ale spacer ulicami przy Katedrze Świętego Stefana o tej porze nie należał do przyjemnych. Śpiewanie “OOOoo Sztefen” w duszy nie pomagało. W metrze natomiast było ciepło, cicho i jakoś tak bezpiecznie. Nieswojo było tylko stacji Prater, pełnej martwych dusz, zalegających na kartonach. O szóstej wyszłam z metra, gdzieś w okolicach Museum Quartier i poszlam przed siebie. I tak łaziłam dwa dni. W przerwach jedząc miejskie przysmaki, zapijając je gorącym punszem i grzanym winem. A wyglądało to tak… 21/01/2012
P na klawiaturze zacina się lub nie styka. Przy okazji przestaje stykać zasilanie. Zastanawiam się ile mój komputer przeżyje. Chyba, że jak z O i K, problem sam zniknie. Ale, żeby nie było, że P nie zaniedbuję to już jestem w Połowie, a może nawet Po Połowie Pracy z tematem Wiedeń, to już wkrótce Wam Pokażę. Chociaż Pewnie Połowicznie, bo kto by to tu wszystko wrzucił i opisał? 17/01/2012
Jestem pod wrażeniem, ponieważ tej zimy śnieg to bardzo rzadkie zjawisko atmosferyczne. Może widziałam go z dwa razy i leżał bardzo krótko. Dziś też nie wróżę mu długiej kariery, a jednak na razie pada. 10/01/2012
Po kilku godzinach spędzonych przy komputerze, mam serdecznie dość. Z 700 zdjęć przemęczyłam może jakieś 40. Potrzebuję chyba jeszcze kilku dni. 06/01/2012
Pierwsze dni, tygodnie stycznia są dla mnie strasznie męczące. Wszyscy, wszystko podsumowują, a przez to czuję się, jakbym powtarzała ubiegły rok. W radio muzyka z 2011, w gazetach i na portalach informacyjnych 10, 30, 100 najlepszych zdjęć, najciekawszych wydarzeń, najlepszych samochodów, największych wpadek itd. Wyrzyg. 05/01/2012
Miałam taki zacny plan wstać wcześnie, to jest 7:10, iść wcześniej do pracy i wcześniej z niej wyjść. Niestety w łóżku było mi ciepło i dobrze. Walka z samą sobą trwała do ósmej i plan może nie być zrealizowany, bo już dużo wcześniej w pracy nie będę. Tyle. 02/01/2012
Grudzień minął szybko i intensywnie. Zawodowo nie ma co wspominać. Prywatnie – miód malina. W końcu udało mi się odwiedzić w tym rok Wiedeń, nastawić się pozytywnie do Świąt i przeżyć je bardzo miło. Sylwester, jak to Sylwester. Impreza na siłę. W tym roku z garstką znajomych i masą, która przypadkowo wybrała klub. Ale i tak daliśmy radę. Precle o piątej rano, kupione od miłej pani pod dworcem, bardzo smaczne. Zakładam, że to dobra wróżba i rok będzie smaczny. Że znalazłam grosika, to i bogaty ;o). O dziwo nie mam kaca. W przeciwieństwie do sąsiada z góry, którego strasznie szarpie nad muszlą. Postanowień noworocznych jako takich nie mam, za to planów do realizacji mnóstwo. Numer na dziś:
|