Muszę odnaleźć w zbiorach domowych zdjęcie, na którym stoję przy powyższym pomniku, w różowo fioletowym sweterku, chociaż strasznie go nie lubię. Mam na tamtym zdjęciu chyba z 9 czy 10 lat i Tata chce, żebym siadła na ławce obok marmurowanego Ferdinanda… nie usiadłam. Nie nawidziłam turystycznych zdjęć. 09/02/2012
ok. zostałam sama w domu. na długo. i w związku z tym kevinuję trochę, czyli: – oglądam filmy, po których się boję – drive to wcale nie słodki romans, tylko rozbryzgujące się mózgi i wrum wrum fajnymi autami, a wcale nie mam dziewięciu lat. a może jednak?
Mamy w końcu srogą zimę. Tam gdzie się uchował, śnieg skrzypi pod nogami. To co się nie schowało pod kilkoma warstawami ciuchów, szczypi i przymarza. Słońce razi, co jest wielkim plusem zaistniałej sytuacji. Czas na sporty ekstremealne. Jedni jeżdżą na desce, inni biją rekordy spania, a ja marznę nad przeręblem.
Od dziś w poniedziałki wieczorem, od 20 do 21.30 będę zajmować się prasowaniem. Do prasowania, jak wiadomo potrzebne jest żelazko, a żelazko jak powszechnie wiadomo jest urządzeniem elektrycznym. Zamierzchłe czasy, gdzie prasowało się żelazkiem z sercem chyba już minęły bezpowrotnie. W posiadaniu moje rodziny są jeszcze takie żelazka, ale chyba nikt nie pamięta, kiedy były ostatnio używane do prasowania. No dobra, serce jednego z nich próbowałam ogrzać kiedyś nad palnikiem piecyka gazowego, ale nic z tego nie wyszło. Ale wracając do czasów powszednich, to w poniedziałek prasujemy. Ja biorę deskę i żelazko do kuchni. Mąż zabiera nagrania do radia. Ja prasuję. Daniel dostarcza elektrycznych numerów. Od dziś, w każdy poniedziałek, na falach Radiofonii 100.50 fm – Electric Relaxation. Zapraszam ;0) 30/01/2012
|