To był weekend odwiedzin. W piątek po pracy pojechałam do Katowic, zobaczyć się z Mamą i odwiedzić Babcię w szpitalu w Siemianowicach. Rano pakowałam się w pośpiechu i tak bardzo myślałam o tym, żeby zabrać Mamie pościel, której nie używamy, że nie zabrałam sobie nic do ubrania, nawet majtek. Pojechałam w sandałach, jeansowych pumpach i koszulce na ramiączkach. Gorzej, że nie przewidziałam (a prognozę pogody kto by tam oglądał), że nastąpi zmiana pogody i w sobotę zamiast żaru z nieba lunie deszcz. Pożyczyłam od Mamy kalosze, ponieważ są to jedyne buty, w które mogę wsunąć stopy bez narażenia ich na bąble i odciski. Ale aura, jak kobieta, zmienną jest i po 12stej zrobiło się parno. W kaloszach miałam darmową saunę. Uratował mnie sklep sieci CCC i obniżka trampek na 29.90. Tym samym mam kolejną, nieplanowaną parę butów w szafie. Drugą w tym miesiącu. Zakup złotych trampek zakończył sobotnią wizytę w centrum. Po południu Tata zabrał nas do Babci, która od kilkunastu dni leży w szpitalu w Siemianowicach. Oddziały geriatryczne nie należą do najprzyjemniejszych, jeśli w ogóle wizytę w szpitalu można zakwalifikować do przyjemnych. Zaduch, odór uryny, cierpienie… I tylko tyle, że Babcia trochę weselsza. W samych Siemianowicach nie byłam. Hmm. Sama nie pamiętam ile. Może jakieś 8-9 lat. Szukałam wzrokiem jakiś znajomych miejsc i tylko wieża telewizyjna mignęła na granicy miast. Potem byliśmy jeszcze u drugiej Babci. A wieczorem Mama wyciągnęła mnie na spacer, lody i do mojej Mamy Chrzestnej. Po powrocie padłam spać, bo postanowiłam sobie, że wrócę dziś rano i pójdę do muzeum Narodowego na wystawę zdjęć Weegee, bo dziś to była okazja ostatniej szansy, ostatni dzień wystawy, która trwała już od maja, ale jakoś dotrzeć na nią nie mogłam. O 13stej, w łaskoczącej mżawce, dotarłam z dwoma torbami pod Cracovię. W muzeum niemiła pani z obsługi, podzieliła się ze mną miła informacją, że wstęp na wystawę darmowy. Może i jestem okropna, ale zostałam fanką głowy w pudełku po torcie, odrąbanej oczywiście. Odwiedziłam stare kąty i rodzinę. Odwiedziłam muzeum. No i to by było na tyle. Tags: Weegee |