Dwa dni wolnego. Dwa dni słońca. Dwa dni uciekania przed ciasteczkowymi*. I tak oto zmieniłam się prawie w Anthea’ę Turner, pucując okna, szafki w kuchni, odgrzybiając łazienkę i oczywiście gotując na najwyższym poziomie. Udało mi się nawet odsunąć pralkę i oprócz kiciaczków**, odnaleźć zagubiony jakiś czas temu grzebyk do brwi, korek do umywalki, masę próbek kremów różnej maści, takąż samą ilość spinek i gumek do włosów, oraz pokrywki od pojemników na patyczki do uszu. Wyczyściłam wszystko na glanc***. Doprowadziłam się do porządku i poszłam z Lubym na Kazimierz, gdzie załatwiliśmy jedną sprawę, napiliśmy się kawy w Miejscu, obeszliśmy okoliczne IdeaFixy i wróciliśmy szczęśliwie do domu. A! W Miejscu pojawił się iluzjonista i zrobił dla nas taki mały szoł. Nawet Daniela ubawił, więc dostał dychę i zniknął (jak na magika przystało). Teraz jedno z nas robi tufu tufu, a drugie spina szare komórki i wymyśla (kreuje), skrzętnie notując wszystkie pomysły w notesie z niezbyt ładną syreną****. Jutro trzeba wrócić do pracy, jednak mam przeczucie, że “zarobimy ten hajs, dzieciak”, więc nawet mi się chce. Poza tym nie mam zamiaru porzucać wewnętrznego stanu upojenia, który wywołuje głupawkę, uśmiech i wszystkie te fajne pomysły. Rozpuszczę za to obudzone w sobie dziecko i kupię sobie kilka bardziej lub mniej przydatnych pierdół. *ciasteczkowy – słowo zapożyczone z szkoleń w korpo*****, czyli rzeczy, które bez sensu pochłaniają nasz czas **kiciaczki – po pająkach, jedno z najbardziej obrzydliwych stworzeń spotykanych w domu; mimo że nie żywe, bo stworzone z włosów i kurzu to i tak paskudne i chyba trudniejsze do wytępienia niż ich ośmionodzy kumple ***glanc – błysk ****syrena – niezbyt ładna, bo przypomina dziewczynkę wychodzącą ze studni w japońskiej wersji filmu Ring; a że syrena, to odkryłam całkiem niedawno, bo z jednej strony notesu jest ogon, z drugiej dziewczynka, więc mniemam, że syrena *****korpo – słowo zaczerpnięte z jednego z czytanych przeze mnie blogów To tyle, słowem wytłumaczenia. |