Pierwszy raz od kilku dni obudziły mnie promienie słońca. Zwlekłam się żwawo z łóżka i postanowiłam zrealizować plan, wymyślony wczorajszego poranka i upiec na śniadanie pankejki i bekon. Wszystko za sprawą Marty i Jej bloga o śniadaniach. Kobieta szatan ;o) Wczoraj, jak za oknem lało, raczej nie było szans, bo kto by poszedł po bekon do sklepu. A dziś…
No i było pysznie i uzależniająco, bo teraz będę codziennie rano myśleć o tej górze kalorii, skąpanej w rzece syropu klonowego. Pyszne, kurde no. A do pracy mam spaghetti i sałatkę owocową. I jutro najpewniej za obżarstwo zostanę pokarana, ale to waga pokaże dopiero juto.
Ps. A do Barcelony jeszcze wrócimy, bo jeszcze nie pokazałam tamtejszych grzechów głównych. |