Niestety w piątek (10.06) od rana za oknem było szaro, a z nieba spływały krople deszczu. Nasz plan awaryjny na takie dni to muzea, zwłaszcza te z sztuką współczesną. Na początek metro zawiozło nas na Plac Espana, gdzie nieopodal znajduje się Centrum Kultury Caixa Forum. Bardzo ucieszył nas fakt, że w związku z tym, iż centrum, prowadzone jest przez Fundację “la Caixa”, to wstęp kosztuje nic, a można zobaczyć ciekawe wystawy. My mieliśmy okazję zobaczyć wystawy: Miasto Bogów, opowiadającą historię Teotihuacanu, Efekty Kinowe: Iluzja, Rzeczywistość i Ruchomy Obraz, a także wystawę zdjęć z Haiti, po trzęsieniu ziemi.
Potem byliśmy w MACBA, czyli barcelońskim muzem sztuki wspólczesnej. I tu kolejna miła niespodzianka – nie, nie, tym razem nie cenowa. Na jednym z pięter była prezentowana wystawa, na której można było znaleźć akcenty polskie. Niestety, a i też o dziwo, to pierwsze muzem sztuki współczesnej,w którym nie można robić zdjęć. Ale… Pod koniec zwiedzania dopadł nas zwierzęcy głód. Niestety lało okropnie, a nasz chiński parasol, kupiony za 5 euro nie dawał rady, więc postanowiliśmy odnaleźć fajną knajpkę z tapas, w której nie udało nam się zasiąść dzień wcześniej. Niestety deszcz był bezlitosny. Ciepał żabami, jak to się mówi na śląsku i nie zamierzał przestać. Po przeczekaniu jakiś dwudziestu minut w bramie, nastąpiła zmiana planów. Wpadliśmy do pierwszej, nie wyglądającej jak fast-food knajpy, aby coś zjeść i przeczekać. Realizacja wypadła średnio, głównie przez kelnera, który miał problem z organizacją, przez c najpierw Daniel dostał czyjeś pesto, a potem kilkanaście minut czekaliśmy na rachunek. No, ale cóż. Ja zjadłam swój pierwszy prawdziwy omlet i opiekany chleb, posmarowanym pastą z pomidorów (typowa przystawka w Katalonii). Było pycha, ale mało. Na tyle mało, że Mąż postanowił mi kupić coś jeszcze do jedzenia i po dłuższych poszukiwaniach stanęło na bagietce z salami. Wieczorem poszliśmy z na kolację z Martą i Tomaszem. Po drodze spotkaliśmy znajomego z Krakowa, który uświadomił nas, że w Barcelonie jest też kolega Daniela ze stolicy, który z resztą tego wieczora dołączył do naszego grona. Taki ten świat mały. Dzień zakończyliśmy na domówce u bardzo miłych ludzi, a ponieważ było już dość późno, do hotelu wróciliśmy taksówką. Choć obawialiśmy się rachunku, okazało się, że ten środek transportu jest stosunkowo przyjazny. Tags: Barcelona, Caixa Forum, MACBA |