Ponieważ ostatnio całkiem dobrze idzie mi w kuchni, a do tego nadchodził tłusty czwartek, to postanowiłam zmierzyć się z tematem krepli ( co po śląsku oznacza pączki). Znalazłam kilka przepisów, ale w końcu postawiłam na zaufany przepis Mamy. Jak to w reklamie zaufanie procentuje. Chociaż trochę się trzeba napracować, zwłaszcza przy wyrabianiu ciasta to bite 20minut miksowania przyniosło jednak efekty, w postaci puszystych, sprężystych pączków. Przepis poniżej: Ciasto:
1 kg mąki (tortowej lub krupczatki)
10 dag świeżych drożdży
8 żółtek
1 jajko
10 dag masła,
10 dag cukru pudru
2 szklanki mleka
100 ml spirytusu
szczypta soli,
1/2 utartej laski wanili
pół łyżki skórki pomarańczowej
Nadzienie:
wariant A
konfitura z róży, wymieszana z konfiturą z powideł śliwkowych,w proporcji 1/5 tej z róży, 4/5 powideł
wariant B
Do smażenia:
około 1-1,5 kg smalcu
Do ozdoby:
cukier puder lub lukier
Przesiej mąkę do miski. Drożdże pokrusz i wrzuć do kubka, dodaj 5-6 łyżek mąki, łyżkę cukru i niepełną szklankę mleka.
Wymieszaj, przykryj ścierką i odstaw w cieple miejsce by drożdże zaczęły pracować. W tym czasie stop masło, ostudź.
Mikserem utrzyj żółtka oraz całe jajko z cukrem, laską wanilii i dobrze rozdrobioną skórką pomarańczową oraz szczyptą soli.
Gdy rozczyn drożdżowy podwoi objętość, wlej go w zrobione w mące wgłębienie. Dodaj rozrobione żółtka, prawie całe mleko, spirytus i wanilię,Wymieszaj drewnianą łyżką. Jeżeli uznasz, że mieszanina jest za sucha, wlej resztę mleka i wyrabiaj tak długo, aż przestanie się lepić do rąk i miski. Mikserem ze specjalnymi końcówkami, mieszamy około 15 minut.
Wlej teraz letnie masło i wgnieć je w ciasto. Uformuj ciasto w kulę, połóż w misce, przykryj i odstaw w ciepłe miejsce, by wyrosło.
Kiedy ciasto wyrośnie , podziel je na dwie części. Jedną przykryj i zostaw w misce, drugą przełóż na oprószoną mąką stolnicę
i rozwałkuj na 1-1,5 cm. Kieliszkiem do wina powykrawaj krążki, nakładaj na środek placuszka nadzienie, nie więcej niż pół łyżeczki nadzienia i zlepiaj tak, by powstała bułeczka. Układaj w odstępach (będą rosły), sklejeniem do dołu na powierzchni przykrytej pergaminem (lub papierem do pieczenia).
Przykryj i pozostaw do wyrośnięcia.
Tłuszcz rozpuść, zanim zaczniesz smażenie wrzuć kawałek ciasta, jeżeli zaraz wypłynie i się zarumieni – możesz rozpocząć smażenie.
Ostrożnie wkładaj partiami pączki. Powinny luźno pływać, bo jeszcze urosną. Pączki smaży się na niezbyt silnym ogniu, rondel może być przykryty. Co chwilę podważaj od spodu sprawdzając czy się ładnie zarumieniły. Jeśli tak, to odwróć. Kolor powinien być złoto-brązowe, a nie brązowy. Usmażone pączki, łyżką cedzakowa przekładaj na
płastkie talerze wyłożone papierowym ręcznikiem.
Tak radzi Mama. Ja poszłam trochę inną drogą a’propos nadzienia. Te nadziewane kawałkami batonika robiłam wg przepisu. Pozostałe nadziewałam po upieczeniu, przy pomocy rękawa do dekorowania ciast i specjalnej wąskiej końcówki.
Na końcu pączki lukrujemy, posypujemy cukrem pudrem lub smarujemy nutellą i posypujemy drobno posiekanymi orzechami.
A potem jemy i tyjemy 😉
PS. Przy robieniu pączków polecam cierpliwość i wytrwałość – to działa.
|