« sztuka na zabłociu, Daniel »
« sztuka na zabłociu, Daniel »
Poranny dramat. Po miesiącu bez używania budzika, wstanie o siódej rano okazało się niewykonalne. Cierpię niemiłosiernie, ale w końcu siedzę. Kawa, kawa, kawa jak mawia mój znajomy. Plan na poranek runął. Dziś nie będzie pisania listów. Liczy się tylko kawa i czas do wyjścia 30 minut. |