Czasem różne małe rzeczy zmieniają bieg naszych dni. Ot, jak telefon zostawiony w pracy, dzięki czemu ma się większy spokój, czy awaria komputera Daniela, przez którą musiałam opuścić dziś mieszkanie i z przedmieścia wylądować w centrum. Gdyby nie ta usterka, to nie zjadłabym zupy cebulowej w Karmie i nie wypiła pysznej kawy. Nie obejrzała wystawy o Rene Magritte w MCK, nie kupiła albumu o USA za całe dziewięć złotych i siedemdziesiąt groszy. |